- Pojechali - mówię, wychodząc przed stajnię. - Oczywiście uciekli z treningu.
- No to trzeba się będzie użerać z Anetą we dwójkę, żadnego wsparcia - narzeka Łukasz, stając za mną i obejmując mnie w talii. Opieram się o niego i podnoszę głowę do góry, patrząc na jego twarz.
- Siodłajcie konie - dobiega nas stłumiony krzyk z korytarza. - Żadnych opóźnień, pięć minut i na hali.
- Chyba ją coś boli - szepczę zgryźliwie, ale pomimo wszystko kieruję się do siodlarni. Biorę rząd i idę do boksu Euforii. Naprędce szczotkuję jej sierść i czyszczę kopyta. Szybko zakładam siodło, ogłowie oraz ochraniacze i wyprowadzam klacz na ujeżdżalnię. Instruktorka stoi na środku, uderzając palcem w zegarek.
- Dwie minuty opóźnienia.
- Nie da się oporządzić konia w mniej niż dziesięć minut - stwierdzam, wkładając stopę w strzemię i siadając w siodle.
- No patrz, a dałaś radę w siedem - odszczekuje się Aneta, machając beztrosko batem do lonżowania. Za to najbardziej jej nienawidzę. Robi to za każdym razem, choć wie, że niemal wszystkie konie, prywatne czy nie, boją się tego jak ognia.
- Możesz przestać? - Pytam w końcu zdenerwowana.
- Nie marudź tylko jeźdź. Łukasz, wsiadaj wreszcie na tą szkapę - upomina chłopaka, który stoi na środku, wydłużając strzemiona.
- Moja wina, że ktoś jeździł na siodle Lotario?
Kolejna wada Anety. Bez tupetu, bardzo często bierze z siodlarni osprzęt innych koni. Dzieci, które lonżuje nie chcą zazwyczaj jeździć na wysłużonych siodłach, więc pożycza je od innych. Najczęściej trafia na rząd Łukasza, mój lub Klaudii. Jakimś cudem jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś jeździł na jej Stubbenie.
- Mogłabyś chociaż pytać, kiedy je bierzesz - mówi, kiedy w końcu udaje mu się doprowadzić puśliska do odpowiedniej długości.
- Nie widzę takiej potrzeby. Rozprężaj ją szybko, chyba, że nie chcesz skakać - prycha, zarzucając bat na ramię. Euforia puszcza się galopem wokół hali, gdy Lotario staje jak wryta. Szybko opanowuję klacz, aby uniknąć nieszczęścia. Zatrzymuje się jedną foule przed instruktorką.
- Odłóż ten cholerny bat - syczę przez zęby, nakłaniając kasztankę do ponownego stępa.
- Panuj nad koniem, a nie kieruj bezpodstawne pretensje do mnie - oburza się, ustawiając stacjonatę. - Do kłusa!
Patrzę na Łukasza, który jest tak samo niezadowolony jak ja. Oboje przyspieszamy w tym samym momencie. Instruktorka wykrzykuje polecenia, ale nie słuchamy jej. Jak zawsze gada coś od rzeczy. Wiemy doskonale o co chodzi. Mi zapewne każe trzymać nadgarstki pionowo, a koledze za mną przestać anglezować z wodzami. Zawsze to samo. Automatycznie korygujemy błędy i reagujemy na rozkaz "Galop". Nie cierpię treningów ze względu na ich monotonność. Ciągle to samo. Stęp, kłus, galop, skoki, stęp, koniec. Staram się wyciągnąć krok Euforii, jednak na naszej hali nie mam okazji tego zrobić. Zanim zdążę dodać łydkę na długiej ścianie, już jestem przy krótkiej i tak w kółko.
- Zaczynamy! Stacjonata, krzyżak, okser, stacjonata i rząd. Trzy najazdy. Liczę wam czas, Łukasz, wjeżdżaj do środka, Weronika pierwsza - mówi Aneta i wyciąga z kieszeni stoper. Chłopak wykonuje polecenie, więc zostaję sama na ścianie. Na słowo "Start" natychmiast najeżdżam na wyznaczoną trasę. Siedem przeszkód, wszystkie czysto.
- Dwadzieścia trzy, piętnaście. Zmiana.
Teraz to ja patrzę, jak Lotario leci nad przeszkodami. Pokonuje je zgrabnie, wybija się w idealnym momencie i ląduje równie dobrze.
- Tylko się nie zabij - słyszę od strony drzwi. Wiem, co się zaraz stanie. Karolina również jest tego świadoma. Nie mija kilka sekund, gdy pojawia się problem. Klacz Łukasza nie zawraca sobie głowy skokiem, po prostu wbiega na przeszkodę. Drąg ląduje kawałek dalej, z kolei metalowy stojak uderza w czaszkę Anety. Nawet nie reagujemy, kiedy ona mdleje.
************************************************************************************************
Witam, witam :D
Tym razem z tej strony Kodeline. Jak widać, ja piszę z perspektywy Weroniki, co wyjątkowo mi pasuje.
Taka akcja w drugim rozdziale, ach, nie mogłam się powstrzymać :3
Kocham wypadki i to musicie wiedzieć, dosłownie je uwielbiam :D
Także, no. Znamy się już, więc ja kończę, czekam aż Young napisze notkę, bo wena mnie napada, do usłyszenia C:
HAHAHA ZNOWU PIERWSZA.
OdpowiedzUsuńO kurwa.
Ja pierdziu.
Leże i nie wstaje.
Jaka sucz.
Kocham takie xd
Omg walnęło ją w głowę
haha
Nie przypuszczałam że tak szybko będzie się coś działo.
Czekam na następny. Dajcie mi już tu i teraz, w nosie mam innych czytelników ;p
Jezu, też kocham wypadki ♥ Całe moje opowiadanie w 2/5 to śpiączka xd Strasznie mi się podoba to opowiadanie, piszcie dalej, czekam na następne c;
OdpowiedzUsuńJa też kocham wypadki. *_* Kiedy zaczynałam moje pierwsze opowiadanie o koniach, które nazywam KSK (Kare-Serce-Konia, link do niego podałam pod poprzednim rozdziałem) ciągle ktoś spadał, konie upadały, dziewczyna była ciągnięta za koniem, bo zaklinowała jej się noga w strzemieniu itd. Wypadki na 100 sposobów xD
OdpowiedzUsuńMilusia ta instruktorka xD Mam nadzieję, że nie jest wzorowana na osobie, która Was uczy jeździć (po takim opisie zakładam, że jeździcie). Ja bardzo lubię mojego obecnego instruktora, ale i poprzedniego lubiłam ;)
To opowiadanie jest super. Po prostu już je kocham ♥ Nie mogę się doczekać następnej notki. I zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://jusza-love.blogspot.com/